Słodkości smak

Dwa tygodnie temu było 93,3 kg na wadze. 
Dzisiaj jest 91,5 kg. 
Zatem mam - 1,8 kg.

Zacznę od tego, że postanowiłam nie jeść słodyczy. A przede wszystkim, nie kupować słodyczy do domu. Zawsze kiedy znajdę coś w szafce nie umiem się powstrzymać i muszę to spałaszować. Silna wolna, nie ma co! Moim założeniem jest, oczywiście w temacie słodyczy, że mogę zjeść coś słodkiego, kiedy ktoś mnie poczęstuje lub z jakiejś okazji :-) Okazja pierwsza już za mną. Deszcz za oknem ;-) i  z tej pesymistycznej okazji zjadłam kawałek sernika. Niemniej jednak, lepszy kawałek sernika niż kawałek tortu z kremem.

Aczkolwiek, postanowiłam też, że nie będzie to żadna drastyczna, rygorystyczna dieta. Nic z serii South Beach, Dukan, Kopenhaska, Cambridge, ani nawet modna dzisiaj dieta Konrada Gacy z karkówką ze smalcem... Będzie to typowa zdroworozsądkowa dieta ŻM, czyli Żryj Mniej  Brzydko brzmi, wiem, ale może ładne będą efekty.

Wracając do tych słodkości, które uwielbiam, od 2 dni stosuję suplement diety Asystor Slim. Muszę przyznać, że hamuje łaknienie i smak na słodycze. Ale ... pierwszy dzień był fatalny. Pierwsze dwie tabletki spowodowały u mnie zawroty głowy (i to nie z powodu braku jedzenia), okropny ból głowy, a wieczorem jakiś totalny niebyt. Czułam się jak naćpana (choć nie znam prawdziwego smaku tej wątpliwej przyjemności), przy zamkniętych oczach odlatywałam, tysiąc myśli i niemożność otwarcia powiek. Wyobrażasz sobie?! Pomyślałam, więcej nie! Druga i ostatnia tabletka (1 dzień), ale tak mnie kusiło, że wczoraj dałam im drugą szansę (2 dzień). Atrakcji już nie było. Ćpun by zatęsknił, ja nie. Wystraszyłam się. Co będzie z dzidziulem, kiedy stracę przytomność?! Wszak, matki muszą być odpowiedzialne ;-)